II Brydżowy Ogólnopolski Obóz Młodzieżowy
Polskiego Związku Brydża Sportowego

Muszaki, 20 lipca – 1 sierpnia 2002

Informacje Regulamin Turnieje Fotki

 

WYCIECZKA

 Dorota Milczarek i Izabella Wąsak

 

 26-ego lipca, w słoneczny piątek, udaliśmy się na wspaniałą wycieczkę. Zgadnijcie, dokąd ?!! Do Szczytna i Nidzicy!

Ach! Czegośmy tam nie zobaczyli! No... właściwie to wielu rzeczy, np. krzywej wieży (tej, co jest w Pizie), piramid, latających krów i innych, ale zwiedziliśmy za to piękny zamek w Nidzicy i ratusz w Szczytnie. Pozwólcie, że opowiemy wam wszystko ze szczegółami!

Już o godzinie dziesiątej czekał na nas nasz wspaniały środek transportu: klimatyzowane (przez otwieranie okien) olsztyńskie PKSy. Dzięki nim, dotarliśmy do Szczytna, niemalże z prędkością światła. Ale wcześniej, nasz cudowny i niezastąpiony pan Janusz Maliszewski pieszczotliwie zwany „Panem Siedem WK”, zatrzymał nasze pędzące autokary... pośrodku niczego. To tam podzielił się z nami pasjonującymi informacjami na temat odbywających się w tym miejscu nielegalnych wyścigach motocyklowych.

Po tym krótkim (ach, jaka szkoda!) wykładzie, wyruszyliśmy w dalszą drogę (w jakże komfortowych warunkach)...

     Wkrótce naszym oczom ukazał się widok cywilizacji. Tak ! Zgadza się, dojechaliśmy do Szczytna ! Jak wypuszczeni z buszu, rzuciliśmy się na sklepy... spożywcze. Ale nie tak od razu ! Najpierw udaliśmy się do muzeum, mieszczącego się w ratuszu miejskim, gdzie to zapoznaliśmy się z historią tych terenów, a następnie podążyliśmy w górę niezliczonymi SCHODAMI i SCHODECZKAMI aż na sam szczyt Szczytnieńskiej wieży. Ach ! Jakiż tam na nas czekał widok na to piękne miasto ! Cudo ! A żeby tego było mało, po drodze na górę, mogliśmy podziwiać wystawę satyrycznych rysunków bez tytułu, ale z sensem (takich z gazet, no wiecie...) (dopisek cenzury dla młodzieży, która jeszcze nie zjadła wszystkich rozumów – pozostali mogą nie czytać ! Autorami rysunków byli pp. Krauze i Czeczot – warto zapamiętać te nazwiska) Po tych niesamowitych przeżyciach spełzliśmy na dół, gdzie Pan Siedem WK oznajmił, że mamy półtorej godziny czasu wolnego... Wtedy to nastąpił szturm na sklepy spożywcze, takie z napojami chłodzącymi (Kubusie, Smakusie, Karotki i takie inne). 

         Spotkaliśmy się ponownie pod ratuszem o 14:32. Zabawne, ale wszyscy jakby się uginali pod ciężarem swoich plecaków... hmm... Chwilę później posłusznie wsiedliśmy do autokarów, przy akompaniamencie podzwaniających dźwięków dobiegających z naszych plecaczków i... nasze radośnie podzwaniające PKSy wyruszyły w dalszą drogę.

         I tak oto dotarliśmy do Nidzicy, drugiego punktu naszej wspaniałej wycieczki. Tam też mieliśmy okazję pozwiedzać pozostałości po wrogach naszych  pradziadów – złych i niedobrych Krzyżakach, mieszkających w ogromnych, warownych zamczyskach. Sympatyczna pani przewodnik zaprowadziła nas do gigantycznej sali, gdzie na ścianie znajdował się fresk przedstawiający świętą Wiktorię, trzymającą w swych dłoniach chustę z twarzą Chrystusa. Nie uwierzycie, ale Jego oczy były namalowane w taki sposób, że wydawało się, że śledzą nasz każdy ruch... A może wcale nam się nie wydawało...

Następnie udaliśmy się PO SCHODACH (!) na wystawę grafiki komputerowej Trojanowskiego. Ach! Jakie cuda można stworzyć przy pomocy komputera (no, np. ten artykuł).

W ramach czasu wolnego w Nidzicy większość (ba! znakomita większość!) uczestników udała się do... Tak! Zgadza się ! Do WESOŁEGO MIASTECZKA! Ach! Jakżeśmy się tam świetnie bawili!

I niestety, to był już koniec naszej niezapomnianej, przeuroczej, obfitej w atrakcje i wrażenia, niesamowicie pouczającej, interesującej do granic możliwości oraz zabawnej ( również do granic możliwości ) wycieczki. Jakkolwiek było, wróciliśmy do naszego ośrodka w samym środku lasu we wspaniałych humorach (kolejny dopisek cenzury – tym razem dla rodziców: by, oczywiście oddać się niezapomnianej, przeuroczej, obfitej we wrażenia. niesamowicie pouczającej, interesującej do granic możliwości oraz zabawnej, również do granic możliwości ... ach! ... tak! ... hmm! – GRZE W BRYDŻA)!  

KONIEC wycieczki i artykułu... i dopisków