III Brydżowy Ogólnopolski Obóz Młodzieżowy
Polskiego Związku Brydża Sportowego

Rogowo, 16 - 30 sierpnia 2003

ALE PLAMA !

 

Kilka miesięcy temu jeden z przyszłych – podówczas – uczestników Obozu użył w moim towarzystwie dźwięcznego słówka “żenada”. Sprawdziłem w słownikach. Z podobnie brzmiących tylko: żelatyna, jenot i Żenia (zdrobnienie od Jewgienij ). Popytałem znajomych polonistów – nikt nie słyszał. Wpisałem do komputera – nie podkreślił, a to znaczy, że słówko istnieje co najmniej wirtualnie. Zwróciłem się do znajomych małolatów – wszyscy znali i chętnie wyjaśniali. Mogłem stwierdzić, że wzbogaciłem swój język o nowe słowo.

Nie spodziewałem się jednak, że dość szybko będzie ono jedynym, jakie z wielu znanych, najbardziej będzie pasowało do sytuacji. A było to tak:

Do ubiegłorocznego obozowego finału siatkówki ( który był wydarzeniem na miarę głównego, brydżowego turnieju par ) jedna z drużyn wychodziła z pewnością wygranej. Wszystko było za nimi: wzrost, przewaga umiejętności, siatkarskie doświadczenie. Jednak, jak to zwykle w siatkówce bywa, decydujące okazały się inne walory: wola zwycięstwa i walka “do ostatniego tchu”. I – ostatecznie - uszczęśliwieni zwycięzcy nie mieli tyle sił, żeby się zwlec z boiska, a początkowi faworyci – niespecjalnie zmęczeni – schodzili ze spuszczonymi głowami.

W tym roku miał nastąpić wielki rewanż. Ale cóż to za rewanż ! Ze składu ubiegłorocznych zwycięzców ubyło kilku największych duchem “walczaków”, a reszta – choć nazwała się POGROMCY WARSZAWY – w większości miała grać ze sobą pierwszy raz w życiu. A w siatkówce wiadomo – organizacja ponad wszystko. Tyle, że organizacja to nie tylko, kto odbiera, kto wystawia i po jakiej linii blokować. Również – ile się można spóźnić, by finału nie przegrać walkowerem. Okazało się, że tylko 5 minut !

I, gdy o 9,oo rano, umyty, ogolony i bez śniadania ( waga ! ), na świeżo ( i osobiście ! ) zamiecionym boisku, pod niedawno ( i osobiście ! ) zawieszoną siatką, w towarzystwie dwojga ( ! ) sędziów i ósemki ( z rezerwowymi ! ) przeciwników wysłuchałem gwizdka ogłaszającego walkowera, przypomniało mi się niedawno poznane słowo.

 

Jedyny przegrany finalista ... reszta dała plamę !

PS. A po-walkowerowe komentarze zaplamionych to żenada do kwadratu !

                                                                                           z życia BOOMu

 

Wspomnienia z poprzednich letnich obozów brydżowych PZBS: 

Mazury 2001,  Muszaki 2002