OD PREZESA
Drogi Czytelniku,

 

Po Drużynowych Mistrzostwach Europy w Salsomaggiore ZG stanął przed problemem, kogo wysłać na Otwarte Mistrzostwa Świata do Kanady. Ponieważ żadna z naszych reprezentacji nie wykonała zadania wynikowego, więc, zgodnie z regulaminem, PZBS zobowiązany był do wysłania tylko trzech par, czyli reprezentacji Polski 2, powołanej po rozgrywkach kadrowych. Chcąc jednak dać szansę kilku naszym innym czołowym parom, ZG, po konsultacji z kapitanem, ostatecznie wysłał 2 teamy: Kowalski–Tuszyński, Gawryś–Jassem, Romański–Szymanowski oraz Olański – Starkowski, Gierulski–Skrzypczak, Bizoń–Kowalski. PZBS pokrył również koszty pobytu za okres trwania turnieju par obrońcom mistrzowskiego tytułu, parze Kwiecień–Pszczoła.

Oficjalnie PZBS delegował również na mistrzostwa parę juniorów Lula–Świątek, którzy mieli występować w konkurencjach juniorskich w teamie polsko–izraelskim. Koszty pobytu tego teamu pokrywał nasz rodak, obecnie mieszkający w USA, Wiktor Markowicz. Dla naszej pary była to nagroda za zajęcie najlepszego miejsca pośród polskich par na ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata Par Juniorów w Stargardzie Szczecińskim. Z powodu małej liczby uczestników osobnego turnieju teamów dla juniorów, niestety, nie było. Nasi juniorzy natomiast wygrali skromny turniej par na impy, ale to dzięki nim usłyszeliśmy na ceremonii zamknięcia Mazurka Dąbrowskiego.

Dodatkowo na koszt własny udała się do Montrealu sporo grupa innych zawodników, w tym silny team Burgay–Mariani, Balicki–Żmudziński, Kwiecień–Pszczoła. Udział znanej włoskiej pary w polskim teamie wywołał spore zamieszanie. Mistrzostwa teamów, tzw. “Rosenblum Cup”, były zawsze turniejem, w którym mogli starować zawodnicy tylko z tej samej federacji. Panowie Burgay i Mariani, aczkolwiek oficjalnie członkowie PZBS, mają z naszym krajem i Związkiem niewiele wspólnego, co, oczywiście, wzbudzało liczne komentarze. Ostatecznie ich udział w polskim teamie został zaakceptowany przez WBF. Nie miało to jednak większego znaczenia, gdyż tuż przed rozpoczęciem zmieniono formułę teamów na “transnationals”. W tej formule też “Rosenblum Cup” ma być rozgrywany w przyszłości.

Mistrzostwa w Montrealu rozpoczęły się od turnieju par mikstowych, gdzie bardzo dobre piąte miejsce zajęła para Małgorzata Pasternak–Konrad Araszkiewicz. Gratulacje!

W eliminacjach turnieju teamów nasze drużyny zagrały bardzo dobrze. Burgay i Olański wygrali swoje grupy, a Kowalski zajął drugie miejsce. Również początek w fazie “knock-out”, do której przeszły 64 drużyny, rozpoczął się obiecująco. Wszystkie 3 teamy wygrały swoje mecze. W 1/16 doszło do bratobójczego pojedynku Kowalskiego z Olańskim. Wygrał Kowalski, ale niestety w 1/8, prawie bez walki oddał mecz słynnym Włochom z teamu “Lavazza” (którzy wygrali cały turniej).

Tymczasem team Burgaya szedł jak burza. W półfinale grał z teoretycznie najsłabszym teamem z czwórki – reprezentacją Indonezji. Niestety, tu okazało się, że posiadanie bogatego sponsora, oprócz wielu zalet, ma też, niestety, i poważne minusy. Burgay postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i grał prawie cały półfinał, odsuwając od gry Kwietnia z Pszczołą. Choć jest on dobrym zawodnikiem, tym razem nie miał najlepszego dnia i mecz został przegrany. Szkoda. Trudno przewidzieć, kto wygrałby finał Burgay–Lavazza, ale na pewno ten mecz byłby godzien finału, gdyż faktyczny finał z Montrealu przypominał momentami grę do jednej bramki.

W finale turnieju par ostatecznie grało 5 naszych duetów. Po ciężkiej, 5-sesyjnej walce najlepsze miejsca zajęli: 5. Gawryś–Jassem, 7. Kowalski D.–Bizoń, 8. Kwiecień–Pszczoła. Choć trzy polskie pary w pierwszej dziesiątce potwierdzają wysoką pozycję naszego brydża, to jednak chętnie zamieniłbym te 3 miejsca na jeden medal.

Mistrzostwa w Montrealu pokazały dość ciekawą sytuację. W brydżu męskim bardzo słabo wypadli Amerykanie, natomiast w kobiecym fatalnie wypadła Europa. W pierwszej dziesiątce finału pań aż 9 par stanowiły Amerykanki. Honor Europy uratowała francuska para, zdobywając srebrny medal. Dużym zaskoczeniem była słaba postawa zawodniczek z Niemiec. Nie odegrały żadnej roli w turnieju teamów i żadna ich para nie awansowała do finału turnieju par.

Mistrzostwa w Montrealu zakończyły tegoroczny udział naszych reprezentacji w oficjalnych międzynarodowych imprezach. Byliśmy jedną z nielicznych europejskich federacji, która była reprezentowana we wszystkich tegorocznych drużynowych mistrzostwach Europy i świata. Osobiście nie pamiętam, aby w jednym roku było aż tyle imprez: Ostenda, Salsomaggiore, Torquay, Brugge, Montreal. W sumie, dodając do tego udział w Grand Prix MKOl w Salt Lake City, PZBS wydał na oficjalne wyjazdy naszych reprezentacji znacznie więcej, niż wynosiła oficjalna dotacja z UKFiS (obecnie PKS). Środki na ten cel pozyskaliśmy od naszych sponsorów (“Prokom Software”, “Skandia”), za co im bardzo dziękuję, oraz ze środków własnych.

W kraju odbyły się wszystkie 4 kongresy wakacyjne, tj. Sława, Sopot, Słupsk i Warszawa. Wielka chwała i gratulacje działaczom za to, że w tak trudnym roku udało się nie tylko przeprowadzić tak trudne imprezy, ale w Sławie i Sopocie nawet znacznie podnieść poziom organizacji czy zwiększyć pulę nagród.

W ubiegłym roku, podczas Grand Prix Warszawy, odbyły się Mistrzostwa Polski Par Mikstowych. Impreza była bardzo udana. Wystartowało ponad 100 par, które grały najpierw 3 sesje eliminacji i 2 finału. W tym roku Zarząd zdecydował się “uatrakcyjnić imprezę”, organizując jednocześnie Mistrzostwa Par i Teamów. Niestety, okazało się, że był to kiepski pomysł. Mając do dyspozycji tylko 3 dni na obie imprezy, każda konkurencja obejmowała zaledwie po 3 sesje. Turniej par składał się z jednej sesji eliminacji, po czym tylko 16 par grało 2-sesyjny finał. Nic więc dziwnego, że spora grupa uczestników była rozczarowana i zaprotestowała przeciw takiej imprezie. Podzielam oburzenie uczestników. Nie ma teraz sensu wskazywać palcem winnych zaistniałej sytuacji. Jest to jednak nauczka, że nie można regulaminu mistrzostw odkładać na ostatnią chwilę ani nie warto zmieniać czegoś, co było dobre i się sprawdziło.

Sprawa była omawiana na ostatnim posiedzeniu ZG. Aby uniknąć podobnej sytuacji, Komisja Regulaminów Sportowych powinna przygotować do końca roku wszystkie regulaminy imprez, które odbędą się w roku 2003. Przede wszystkim tych mistrzostw Polski, które będą jednocześnie eliminacjami do Otwartych Mistrzostw Europy w Menton (czerwiec 2003).

Choć nie ulega wątpliwości, że tegoroczne Mistrzostwa Polski Par Mikstowych były imprezą nieudaną, to jednak liczba głosów krytycznych była dla mnie niemiłym zaskoczeniem. Skargi osobiste, siarczyste komentarze, oficjalne pisemne protesty. Nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że za tę imprezę otrzymaliśmy więcej głosów krytycznych niż w sumie wszystkich pozytywnych za 2 lata działalności. Momentami miałem wrażenie, że niektóre osoby mają wręcz satysfakcję, że nastąpiła wpadka.

W opinii wielu zawodników tegoroczne Mistrzostwa Świata w Montrealu były jak dotąd najsłabiej zorganizowaną imprezą tej rangi. Niemniej jednak, na ceremonii zamknięcia społeczni działacze otrzymali pamiątkowe dyplomy i gorące brawa od zawodników. Tam bowiem wiadomo, że miejscowi działacze poświęcili swój prywatny czas, często kosztem rodziny czy własnego wypoczynku, by zrobić coś dla innych. I to się tam ceni.

U nas działalność związkowa uległa dużej przemianie. Praca w ZG to już nie żadne “konfiturki” (np. w ubiegłym roku część członków Zarządu nie otrzymywała nawet zwrotu kosztów podróży), a wyjazdy zagraniczne, kiedyś przedmiot wielu gorących dyskusji, dziś już praktycznie straciły na znaczeniu. I choć dla nas najważniejsi są zawodnicy, to jednak warto pamiętać, że jest tu zawsze jakieś “sprzężenie zwrotne”.

O ile mogę zrozumieć, że działacze brydżowi długo jeszcze będą obiektem krytyki, w końcu sami chcą działać, to już naprawdę nie mogę zrozumieć ataków na członków komisji odwoławczych, czyli “Jury d’Appeal”. W skład takich komisji wchodzą z reguły znani zawodnicy, którzy mają również pojęcie o prawie brydżowym i potrafią umiejętnie je zastosować. Gdy po zakończonych rozgrywkach uczestnicy udają się na odpoczynek czy kolację, kilku zawodników zmienia się w działaczy. Poświęcając swój prywatny czas, angażują całą swą brydżową wiedzę i doświadczenie, by podjąć właściwą decyzję. Czasami ta zupełnie społeczna praca zajmuje im kilka godzin.

W zamian, zamiast słów podziękowania, zdarza się, jak to miało miejsce na tegorocznych kongresach, że zostają publicznie skrytykowani i to za pomocą słów z rynsztoka. Niestety, jak się okazało, te osoby pozostały bezkarne, i to budzi moje oburzenie i zdecydowany protest.

Przypominam wszystkim sędziom, że jesteśmy dyscypliną sportową. I tak jak w innych dyscyplinach każde nieparlamentarne słowo wobec sędziego, a nawet dwuznaczny gest powinien skutkować natychmiastowym wyrzuceniem zawodnika z boiska. (Oczywiście, taka ochrona obejmuje również członków Jury d’Appeal). Następnie informacja o takim fakcie powinna zostać przekazana do właściwego WGiD, który powinien nałożyć odpowiednie sankcje. Osobiście uważam, że za publicznie znieważanie członka Jury d’Appeal powinna obowiązywać automatyczna dyskwalifikacja, np. na pół roku, a w wypadku powtórzenia – usunięcie ze Związku.

Choć jest to zawsze obowiązkiem sędziego, to ponownie apeluję o zdecydowane działanie w takich sytuacjach. Przypominam również, że zasada “Zero tolerancji” obowiązuje sędziów na wszystkich szczeblach zawodów.

Rada Związku PZBS na spotkaniu w dniu 22 września 2002r. wybrała Przewodniczącego i Zastępcę Przewodniczącego Rady Związku. Zostali nimi: Włodzimierz Buze – Przewodniczący RZ (Prezes Mazowieckiego ZBS) i Józef Pochroń – Zastępca Przewodniczącego RZ (Prezes Pomorskiego ZBS).

W imieniu własnym oraz ZG PZBS składam wybranym gratulacje i życzę owocnej pracy.

(-) Radosław Kiełbasiński

Prezes PZBS

 

 

Lista