Szanghaj, 29 września - 13 października 2007

fotoreportaże

Relacje Sławka Latały

wyniki

Po ciężkim dniu

czyli jak zamówić danie w restauracji i otrzymać to, co – według ciebie – zamówiłeś

Rozgrywki kończą się o przyzwoitej (19.30) godzinie, więc głodna ekipa poszukuje jakiegoś przytulnego miejsca, żeby spokojnie porozmawiać o kalafiorach, zazwyczaj swoich partnerów (nobody is perfect) i zjeść coś chińskiego. To pierwsze udaje się znakomicie, z drugim jest o wiele gorzej.

Po wygodnym zajęciu miejsc dopada cię chmara uśmiechniętych Chińczyków próbując wymienić uprzejmości. Uśmiechasz się i Ty (jestem pewien, że w ich, Chińczyków, mniemaniu głupkowato) oraz, pracując głównie rękami, próbujesz wyjaśnić, jaki jest cel twojej wizyty. Po ok. 5 minutach rozszerzone źrenice na ich nadal uśmiechniętych obliczach, zwiastują zrozumienie i dostajesz coś na kształt menu. Możesz zaliczyć się do szczęściarzy, jeśli menu zawiera fotografie co poniektórych dań. Prosta, nadwiślańska szkoła nakazuje ci wskazanie palcem na odpowiednią fotografię. Skuteczność otrzymania dania, którego oczekiwałeś jest bliska 75%. Druga metoda, nieco ambitniejsza, to wybranie dania z nazwą angielską i również pokazanie go paluszkiem. Z niewyjaśnionych dotychczas przyczyn skuteczność tej metoda waha się w granicach 50%, mimo, że nad nazwą angielską jest coś napisane po chińsku. Pojawiły się dwie szkoły wyjaśnienia tego fenomenu. Pierwsza szkoła, otwocka, wysnuwa hipotezę, że czytający (czyli ktoś z nas) nie zrozumiał tekstu po angielsku. Szkoła druga, falenicka, sugeruje, że chiński tłumacz menu był na wagarach gdy przerabiano na lektoracie potrawy. Wreszcie trzecia metoda, najbardziej ambitna, polega na wytłumaczeniu po angielsku, czego oczekujemy od tego lokalu. Skuteczność metody nie przekracza 5% (podobno Bałwankowi raz się udało). Jeden z naszych po trzykrotnym spudłowaniu zamówienia rozważa wysłanie prośby do żony o przysłanie pieczywa i kilku kilogramów kabanosów. Przyjaciele wiedzą, że jestem uzależniony od musztardy, więc próbowałem ją wytropić gdziekolwiek. Poszukiwania zostały uwieńczone sukcesem znalazłem musztardę w supermarkecie, ale wszelkie próby zamówienia jej do kolacji zakończyły się fiaskiem. Bo jak wytłumaczyć podczas zamówienia, że chcę 公司在 (podobno czyta się jak się pisze).

 

z Szanghaju

Sławek Latała

4 października 2007

 

PS. Szczęście mnie jednak nie opuściło, gdyż wpadłem znienacka na budkę z napisem German Sausage. Kiełbaski podają – a jakże – z musztardą.