Centralny Obóz Brydżowy Polskiego Związku Brydża Sportowego

MAZURY 2001

 

BIAŁY KROKODYL OBOZOWY

Ósmy dzień obozu. Biały turniej. Panie proszą panów ...

W ten sposób powstał sektor, gdzie grały na siebie wyłącznie pary mikstowe. Wiek i umiejętności zawodniczek i zawodników dość zróżnicowane, gdyż – jak to zwykle na mikstach – każda dziewczyna była na wagę złota.

I w tych warunkach znalazł zastosowanie niezwykle rzadki MANEWR KROKODYLA !

Przyszło mi grać w dość nietypowej, bo czteroosobowej ( ! ) parze. Dwie sympatyczne dziewczyny z Olecka z grupy zielonej, które zgodziły się wystąpić w turnieju tylko pod warunkiem, że będą mogły grać razem, ja i zastępujący mnie z doskoku spiritus movens słynnej na całą Polskę szkółki brydżowej w Szamotułach Janek Grygier. Po kilku rozdaniach udało nam się wypracować całkiem skuteczną technikę gry: jedna z dziewczyn trzymała karty, druga wygłaszała odzywki ( głównie zresztą “pas” ); jedna mówiła co zagrać, druga wyciągała kartę; jedna się uśmiechała, druga wygłaszała komentarze ... My z kolei, gdy tylko w pobliżu odezwał się telefon – zamienialiśmy się miejscami. Ja pędziłem do recepcji, a Janek, który kibicował w innym końcu sali, wskakiwał na moje miejsce i udawał, że zupełnie nie zna rozdań. Nie miało to zresztą większego wpływu na wynik.

To, że ostatecznie udało nam się przekroczyć 50 %, rozstrzygnęło się w poniższym rozdaniu:

A87x
DWxx
A1098
A
KD10x

N

W9
xx     x
KWxxx W

E

Dxx
xx

S

DW10xxxx
xxx
AK109xx
x
Kxx

Licytacja biegła w sposób typowo młodzieżowo-mikstowy:

S W N E
2c 2p (ja!) 4c pas...

Zawistowałem królem pik. As zjadł króla, następnie dwa górne kiery, potem dwa asy z dziadka, przebitka kara w ręku, król trefl i przebitka trefla w dziadku, przebitka karo w ręku i blotka pik z ręki ... Dotąd było łatwo ! Oczywiście, jakiekolwiek zrzutki nie były bronią preferowaną w naszej “parze”, zresztą tak naprawdę natychmiastowej odpowiedzi domagało się inne, dramatyczne pytanie: KTO MA WALETA PIK ?

Popatrzyłem na rozgrywającą, przeanalizowałem szybkość zagrań, jeszcze raz popatrzyłem, jeszcze raz przeanalizowałem ... Im bardziej tak patrzyłem i liczyłem sekundy na zagranie, tym bardziej rosło we mnie przekonanie: nie mogłaby mi tego zrobić ! Wskoczyłem zatem damą, nieśmiało zerkając, co tam kto dalej dołoży. JEDNAK SPADŁ !!!

W ten sposób dama zjadła waleta, uratowałem lewę i resztki prestiżu ( nie za wielkie – tylko 22 miejsce ) i przekroczyłem pięćdziesiąty procent.

I narodził się BIAŁY KROKODYL !

Janusz Maliszewski