Centralny Obóz Brydżowy Polskiego Związku Brydża Sportowego
BIAŁY KROKODYL OBOZOWY
Ósmy dzień obozu. Biały turniej. Panie proszą panów ...
W ten sposób powstał sektor, gdzie grały na siebie wyłącznie pary mikstowe. Wiek i umiejętności zawodniczek i zawodników dość zróżnicowane, gdyż – jak to zwykle na mikstach – każda dziewczyna była na wagę złota.
I w tych warunkach znalazł zastosowanie niezwykle rzadki MANEWR KROKODYLA !
Przyszło mi grać w dość nietypowej, bo czteroosobowej ( ! ) parze. Dwie sympatyczne dziewczyny z Olecka z grupy zielonej, które zgodziły się wystąpić w turnieju tylko pod warunkiem, że będą mogły grać razem, ja i zastępujący mnie z doskoku spiritus movens słynnej na całą Polskę szkółki brydżowej w Szamotułach Janek Grygier. Po kilku rozdaniach udało nam się wypracować całkiem skuteczną technikę gry: jedna z dziewczyn trzymała karty, druga wygłaszała odzywki ( głównie zresztą “pas” ); jedna mówiła co zagrać, druga wyciągała kartę; jedna się uśmiechała, druga wygłaszała komentarze ... My z kolei, gdy tylko w pobliżu odezwał się telefon – zamienialiśmy się miejscami. Ja pędziłem do recepcji, a Janek, który kibicował w innym końcu sali, wskakiwał na moje miejsce i udawał, że zupełnie nie zna rozdań. Nie miało to zresztą większego wpływu na wynik.
To, że ostatecznie udało nam się przekroczyć 50 %, rozstrzygnęło się w poniższym rozdaniu:
A87x | |||
DWxx | |||
A1098 | |||
A | |||
KD10x |
N |
W9 | |
xx | x | ||
KWxxx | W |
E |
Dxx |
xx |
S |
DW10xxxx | |
xxx | |||
AK109xx | |||
x | |||
Kxx |
Licytacja biegła w sposób typowo młodzieżowo-mikstowy:
S | W | N | E |
2c | 2p (ja!) | 4c | pas... |
Zawistowałem królem pik. As zjadł króla, następnie dwa górne kiery, potem dwa asy z dziadka, przebitka kara w ręku, król trefl i przebitka trefla w dziadku, przebitka karo w ręku i blotka pik z ręki ... Dotąd było łatwo ! Oczywiście, jakiekolwiek zrzutki nie były bronią preferowaną w naszej “parze”, zresztą tak naprawdę natychmiastowej odpowiedzi domagało się inne, dramatyczne pytanie: KTO MA WALETA PIK ?
Popatrzyłem na rozgrywającą, przeanalizowałem szybkość zagrań, jeszcze raz popatrzyłem, jeszcze raz przeanalizowałem ... Im bardziej tak patrzyłem i liczyłem sekundy na zagranie, tym bardziej rosło we mnie przekonanie: nie mogłaby mi tego zrobić ! Wskoczyłem zatem damą, nieśmiało zerkając, co tam kto dalej dołoży. JEDNAK SPADŁ !!!
W ten sposób dama zjadła waleta, uratowałem lewę i resztki prestiżu ( nie za wielkie – tylko 22 miejsce ) i przekroczyłem pięćdziesiąty procent.
I narodził się BIAŁY KROKODYL !
Janusz Maliszewski