III
Brydżowy Ogólnopolski Obóz Młodzieżowy
|
KAPITAN-CHWAT |
W turnieju teamów na dochodzenie postanowił zagrać sam komendant. Odmówił bycia kapitanem teamu, więc partnerzy z drużyny sami wybrali kapitana. Ten zaś, którego pierwszy raz w życiu spotkał taki zaszczyt, starannie wypytał komendanta, co należy do kapitańskich obowiązków. Dowiedział się w ten sposób, że musi liczyć i uzgadniać wyniki, wyznaczać składy par na kolejne mecze, sprawdzać czy pary usiadły przy właściwych stołach i na dobrych liniach, szukać wiecznie rozłażących się zawodników, posiadać długopis i dbać, by druga para też swojego nie gubiła i mnóstwa innych mądrości z “Vademecum kapitana”. Usłyszał też, że “...w zespołach, które chcą coś osiągnąć, nie ma żadnej demokracji. Jeden rządzi, inni słuchają, jeśli nie idzie – zmieniamy kapitana...”. Uważnie wysłuchał, a mądre słowa komendanta zapadły mu głęboko w serce. Posadzony w pokoju zamkniętym komendant wręczył partnerowi długopis ze słowami: “ty będziesz pisał” i zajął się: graniem w karty, wychodzeniem na papierosa, gapieniem się po sali i gadaniem z przeciwnikami, czyli tym wszystkim, co charakteryzuje rasowego brydżystę. Po skończeniu pierwszego meczu z godnością udał się na zasłużony łyk świeżego powietrza, a jego partner pognał z kartką do kapitana. Liczenie było długie i skomplikowane. Rubryki się nie zgadzały, wartość liczbowa nie do końca odpowiadała granym kontraktom, na dodatek kartka w tajemniczy sposób się pomazała i zaginął gdzieś protokół meczu. W końcu rozeźlony czemuś sędzia wlepił teamowi komendanta karę za opóźnianie rozpoczęcia następnej rundy. Wtedy do komendanta przyszedł kapitan i rozpoczął pertraktacje, którym z zaciekawieniem przysłuchiwało się kilka pobliskich stolików:
I na tym pertraktacje się skończyły. Komendant popatrzył z podziwem na SWOJEGO kapitana, odebrał partnerowi długopis i turniej potoczył się swoim rytmem. Team zajął czwarte miejsce.
|
z życia BOOMu |
Wspomnienia z poprzednich letnich obozów brydżowych PZBS: |