“ ... opisowi nocnej wyprawy na molo należy się sprostowanie.
Otóż, całe zamieszanie spowodowane było rzekomą mnogością
pomostów. Pomysł jakoby molo nie było singlowe narodził się w
naszych umysłach po pierwszej z ( trzech ) naszych wizyt na pomoście.
Po zaledwie kilku minutach spaceru ( 200 m !.. ) szczęśliwi
stanęliśmy na schodach z plaży, wdrapaliśmy się i...nic. Zastaliśmy
tam jedynie grupkę podpitych młodych ludzi, których po bliższych
oględzinach ( ? ! ) uznałam za wczasowiczów nie-brydżowych.
Niestety, stworzona ad hoc, błyskotliwa koncepcja poszukania
drugiego pomostu doprowadziła nas do zguby. Powróciwszy do ośrodka,
zapytaliśmy kilku przypadkowych spacerowiczów o drogę. Uzyskaliśmy
sprzeczne odpowiedzi. Niezrażeni, udaliśmy się w stronę Kołobrzegu.
Bezowocnie.
... ( Przepytywana, gwoli dziennikarskiej rzetelności, następnego
dnia dyrekcja Ośrodka zarzekała się na wszystkie świętości, że w
promieniu 4 km nie ma innego pomostu i że w Kołobrzegu, owszem, jest
– tyle, że to 15 km )...
Następnym etapem naszej wyprawy krajoznawczej był powrót na pomost
nr 1, który nadal nijak nie odpowiadał naszym wyobrażeniem o celu
podróży. Zdesperowani, zawróciliśmy i postanowiliśmy poszukać
drogi ( na pomost ? ! ) w lasku koło ośrodka. Nie
wiedzieliśmy, ze czeka nas godzinne brodzenie w krzakach po pas,
zderzenia czołowe z drzewami i ciągłe gubienie wydeptanej ścieżki (lasek
miał circa 20 X 30 metrów !). Oczywiście, żadna z dróżek nie
zaprowadziła nas do naszego Eldorado – molo nr 2. W tym oto
momencie wyraziłam swoją, uzasadnioną w tej sytuacji, opinię, że
TAM NIE MA ŻADNEGO MOLA, co zostało podsłuchane, przekręcone i
rozpowszechnione przez żądną sensacji redakcję ... “
Uwaga ! wszystkie wtręty, podkreślenia, wytłuszczenia i różne
takie pochodzą od redakcji strony obozowej i stanowią wyraz zachwytu,
podziwu i głębokiego przekonania, że KOMU INNEMU TAKA WYPRAWA BY SIĘ
NIE UDAŁA.