Ten fragment małżeńskiej przysięgi w istocie
swojej (a jest nią deklaracja wierności w najtrudniejszych chwilach)
ma zastosowanie także w brydżowym stadełku. Przed niewielu laty zwrócił
mi uwagę na to mój ówczesny partner kongresowy Jeremi Stępiński.
Jego credo brzmiało: nie należy odchodzić od stołu, kiedy partner
rozgrywa trudny kontrakt.
W tym samym kongresie, niedługo potem Jeremi -
zostawszy dziadkiem - zapytał mnie czy kontrakt jest trudny ? Trochę
zgodnie z prawdą, a trochę aby wyjść partnerowi naprzeciw (Jeremi
oczywiście śpieszył się na papierosa), oświadczyłem, że nie i że
poradzę sobie swobodnie. Jeremi grzecznie podziękował i oddał się w
szpony nałogu. Kiedy wrócił musiałem mieć niewyraźną minę, bo
zapytał jak mi poszło. Łgać nie lubię – przyznałem się do
skompresowania jednej lewy.
- Ale tylko jednej – bagatelizował Jeremi. Tylko
jednej – potwierdził przeciwnik.
- To moja wina – oświadczył Jeremi. Nie
powinienem był cię opuszczać.
Skwitowaliśmy to zbiorowym śmiechem, a ja zapamiętałem
kolejny przypadek, kiedy należy partnerowi okazywać życzliwość
nawet tylko bierną obecnością. Choć nie przesadnie bierną.
Przed laty krakowski działacz brydżowy Jan Paygert
opisał pewne wydarzenie brydżowe w artykule pt. “Dżentelmen”
(“Brydż” 6/68). Strona WE zatrzymała się w mało ambitnym
kontrakcie 3 BA:
|
|
W 10 6 5 |
|
|
|
10 7 6 |
|
|
|
8 4 3 |
|
|
|
W 9 2 |
|
|
A K D 9 8 3 |
|
|
7 2 |
|
|
K 4 3 |
|
A 9 2 |
|
|
W 7 2 |
|
A D 10 |
|
|
A |
|
K 7 5 4 3 |
|
|
|
4 |
|
|
|
D W 8 5 |
|
|
|
K 9 6 5 |
|
|
|
D 10 8 6 |
|
Rozgrywał zawodnik E po wiście
5-ką. Najpierw był spanikowany faktem niedolicytowania gry premiowej.
Za chwilę częściowo odetchnął po nieudanym impasie karo, że uciekł
tylko szlemik. Za kolejną chwilę przy zagraniu topów pikowych okazało
się, że nie chodził także szlemik. Co gorsze rozprężony dziadek
dokładał tak niechlujnie karty, że wsunął damę pik pod blotkę.
Nagle ze szlemika zrobiło się 8 lew. Na szczęście dla rozgrywającego
nie opuściła go myśl, że przecież miał przed kilkunastoma
sekundami jakby za dużo lew i nagle okazało się to nieprawdą. Usiłując
zorientować się co się stało, popadł w namysł, w czasie którego
zorientował się także przeciwnik na N (nie żyjący już niestety
Wiesiu Sarna) i wygrzebał spod blotek pikowych damę, za co właśnie
dostał publiczne mianowanie na dżentelmena przez autora artykułu.
Zajmujący pozycję W dziadek nie okazał się w tym
przypadku przyjacielem swojego partnera i to on powinien wiać na
papierosa.
Ostatni przypadek potwierdzający przykazanie “bądź
życzliwym dziadkiem dla swojego partnera” wydarzył się w finale
MŚ na Capri w 2003 roku. Żeby było dramatyczniej w ostatnim rozdaniu.
Żeby nabrało to rozmiarów tragedii antycznej, decydowało to o
wszystkim – czyli tytule mistrza świata. Przed tym ostatnim rozdaniem
Włosi prowadzili z Jankesami 11 impami. Ostatnie rozdanie wyglądało
tak:
WE po partii, dealer W |
|
|
|
2 |
|
|
|
A W 9 3 |
|
|
|
K D 10 9 8 6 5 |
|
|
|
5 |
|
|
W 10 |
|
|
A 6 5 4 3 |
|
|
5 4 2 |
|
K D 10 8 6 |
|
|
A 7 |
|
4 2 |
|
|
K 10 7 6 4 2 |
|
A |
|
|
|
K D 9 8 7 |
|
|
|
7 |
|
|
|
W 3 |
|
|
|
D W 9 8 3 |
|
W pokoju zamkniętym Włosi na WE dochodzą do
beznadziejnych 4 bez kontry i bez
czterech za 400 dla Jankesów. W pokoju otwartym dramat goni dramat.
Licytacja:
W |
N |
E |
S |
Pas |
1 |
2 * |
Pas |
2 |
3 |
Pas |
Pas |
3 |
5 (??) |
Ktr |
Pas |
Pas |
Pas |
|
|
* kolory starsze
Finalną zapowiedź Laurii pozostawiam bez
komentarza. Musiał być strasznie zdenerwowany. Także Versace –
partner Laurii, który wyraźnie niezadowolony opuścił stolik
pozostawiając drobniutkiego Laurię samego przeciwko dwóm masywnym
Amerykanom. Soloway na pozycji E wyszedł w asa trefl, a potem usiłował
dostać się do partnera by uzyskać przebitkę treflową i zagrał damę
kier. Lauria zabił asem, przebił waleta kier w stole, trefla w ręku
(domniemywam, że wysoko, choć przy tym układzie nie miało to żadnego
znaczenia), kiera w stole i zagrał króla pik. Hamman dołożył
waleta, a Soloway po wzięciu asem zagrał w pika ???! Ściągnięcie
kiera dawało wpadkę bez dwóch i złoto Amerykanom. Zagranie w pika
dawało Laurii szansę wywinięcia się bez jednej i dogrywki w meczu
!!! Rozgrywający, który musiał sam dokładać karty z dziadka był
przygotowany na zagranie w kiera. Sięgnął więc po 7-kę pik
(dlaczego nie trefla – za daleko leżały ?) sądząc, że dołoży ją
do kiera. Kiedy zobaczył co się stało usiłował zmienić zagraną
kartę. To już było w świetle przepisów niemożliwe i zarówno sędzia
jak i Jury, do którego w przypływie rozpaczy odwołali się Włosi,
uznali że zagrano prawomocnie 7-kę pik. A to oznaczało 12 impów dla
Amerykanów i Mistrzostwo Świata.
Winnym uznano Laurię. A ja twierdzę, że winnym był
Versace. Jakby siedział przy stole i był tylko nieco bardziej
przytomny od dziadka opisanego przez Jana Paygerta, to proces dołożenia
karty – polecenie od Laurii, rejestracja polecenia w mózgu Versace,
polecenia od mózgu do rąk Versace, zajęło by wystarczającą ilość
czasu, by nie popełnić praktycznie manualnego błędu.
W literaturze brydżowej opisano już manewr pt. gratulacyjny
walet. Miał on w założeniu rozblokować partnera w sytuacji
stresowej jak najwcześniej. Pozostawanie przy stoliku w trudnych
sytuacjach z partnerem może mieć jeszcze większą moc sprawczą.
|