Sławek Latała z Menton 25 czerwca 2003 |
Interwencji sędziowskich jest wiele, ale tej jednej nie zapomnę do końca życia. Kontrakt 3 BA miał grać W (siedzi z S po tej samej stronie zasłony). N zawistował, zapukał, S podniósł zasłonę i... błyskawicznie wyłożył swoją rękę. E zaprotestował. Wszak ktoś usiłuje zabrać mu jego niezbywalne prawo bycia dziadkiem!!! - To ja jestem dziadkiem – tu walnął się w piersi, gdy podszedłem do stolika. Przywróciłem mu, ku jego niezmiernej uldze, święte prawo wyłożenia dziadka i... przygwoździłem 13 kart prawemu obrońcy. I zaczęło się. Prawy obrońca wrzasnął coś po francusku. Po angielsku kazałem mu odejść od stolika (przyznacie, że po wyzbyciu się swoich kart jego obecność przy stoliku nie była już konieczna). Rozgrywający miał do swojej dyspozycji 39 kart. Rzadka gratka. Problem był w tym, że pozostał, jednakowoż, lewy obrońca. Ale, ale... Błysk w oku rozgrywającego świadczył, że odkrył clou tego rozdania – wszak może rozliczyć jego rękę. Rozpoczął chyba od pików, po kilkunastu sekundach wziął się za kiery, ale już przy karach zapomniał, jak to było z pikami, więc cofnął się do początku, chociaż zupełnie nie ruszone były jeszcze trefle. Niestety, kolejna próba rozliczenia ręki przeciwnika zakończyła się fiaskiem, a ponieważ i czas gonił i sędzia gonił, rozgrywający delikatnym gestem próbował zachęcić lewego do pokazania swoich kart. Przecież każdy wie, że jak się widzi trzy ręce, to... Ale lewy, nie gapa, widział to, co każdy widział, więc trzymał karty przy orderach. Rozgrywający rozpoczął drogę cierniową. Zagrywanie kartami właściwego dziadka, drugiego “dziadka” i swoimi było ponad jego siły. W szóstej, czy siódmej lewie dziadki mu się pomyliły i wyimpasował króla nie temu dziadkowi, co potrzeba. Jako jedyny wziął 9 lew. W protokole rzędem stało 630.
Z Menton Sławek Latała |