OD KRZYSZTOFA JASSEMA
Mistrzostwa Europy Par 2001 Dzień po Dniu
poniedziałek 19 marca
Dzisiaj w południowowłoskiej miejscowości Sorrento zaczynają się Mistrzostwa Europy Par w brydżu sportowym. Formuła zawodów jest otwarta - startować może w zasadzie dowolna para, jeśli tylko otrzyma rekomendacje swojego związku brydżowego. Oczywiście najliczniej reprezentowani sa gospodarze, którzy wystawili 90 par, ale już druga pod względem liczności grupa sa Polacy, którzy stawili się w liczbie pięćdziesięciu par. Koledzy z innych krajów zazdroszczą nam zamożności. Polski Związek Brydża Sportowego pokrywa koszty wyjazdu sześciu par - trzech par medalistów Mistrzostw Polski Par: Antas - Barylewski, Nowicki - Stolinski, Kwiecien - Olanski (choć ten ostatni zastępuje stałego partnera Kwietnia, Pszczole, które w tym czasie walczy za oceanem) parę zdobywców brązowego medalu sprzed dwóch lat: Kowalski - Romański, srebrnych medalistów z Olimpiady w Maastricht: Jassem - Tuszynski oraz jedna z młodych par - zdobywców złotego medalu w Mistrzostwach Europy młodzików (to kategoria do lat 20): Buras, Kapala. Regulamin zawodów jest następujący: pierwsze dwa dni stanowią eliminacje. Następnie około 120 par rozegra tzw. półfinał, a spośród półfinalistów wyłoniona zostanie grupa około 50 par finalistów, które walczyć będą o medale. Stanowimy spora część spośród trzystu czterdziestu startujących par. Pytanie brzmi: czy ilość przemieni się w jakość? Największe szanse wśród naszej ekipy na zajęcie czołowych miejsc upatrywałbym dla par: Lesniewski - Martens i Kowalski - Romański. Te dwie pary maja zapewniony udział już od półfinałów jako posiadacze tytułów European Grand Master. Mój partner, Piotr Tuszynski również posiada taki tytuł, ale ma pecha - źle wybrał partnera i musi grac w eliminacjach.Z polskich par widziałbym wśród faworytów również parę Kowalczyk - Witek, która zawsze doskonale sobie radzi w turniejach par. Włosi oczywiście najbardziej liczą na swoich, a szczególnie na pary reprezentacyjne: Bocchi - Duboin, Lauria - Versace. Na pewno do walki włącza się licznie reprezentowani Francuzi i zawodnicy krajów skandynawskich. A może niespodziankę zrobią Bułgarzy. Wszystko to jednak wróżenie z fusów, bo w imprezie parowej zwyciężyć może "czarny koń". Tak było na przykład cztery lata temu, gdzie zloty medal zdobyła para polska, ale taka, na która nikt nie liczył: Kierznowski - Luksaszewicz. To tak jakby Mistrzostwo Świata w skokach narciarskich zdobył nie Małysz, lecz np. Marcin Bachleda! |
więcej informacji na stronie Krzysztofa Jassema |